wtorek, 3 września 2013

Litera czy duch?

No właśnie - co jest ważniejsze. Litera, czy duch prawa? Takie pytanie mnie naszło wczoraj podczas kontroli bezpieczeństwa na wrocławskim lotnisku. Po raz 53 w tym roku jak zawsze wyciągnąłem z torby komputer, kosmetyczkę i... po raz pierwszy od 2007 roku usłyszałem pytanie: 'czy płyny w kosmetyczce są zapakowane w foliowy woreczek?'. Zgodnie z prawdą odpowiedziałem że nie, ale na życzenie okażę zawartość kosmetyczki. Nie, musi być foliowy woreczek. Na pytanie dlaczego uzyskałem jakże wyczerpującą odpowiedź: 'bo tak stanowią przepisy'. Nie będę ukrywał że poziom mojej irytacji sięgnął zenitu - państwo kazali spakować wszystkie rzeczy, których nie mógł nawet przypilnować kolega i z tym całym majdanem udałem się do wskazanego kiosku, gdzie nabyłem stosowny woreczek za złotych 5. Kioskarz widać wyczuł koniunkturę i z niej korzystał. Już z zapakowanymi w piękny foliowy woreczek płynami przeszedłem kontrolę bezpieczeństwa i się zapytałem jak to jest, że we Wrocławiu, w którym ostatnio byłem kilka razy, nikt nigdy tego durnego przepisu nie egzekwował aż do dzisiaj, uzyskałem odpowiedź, która wyjaśniła mi wszystko - mieliśmy audyt ULC i w zaleceniach pokontrolnych dostaliśmy m.in. właśnie ten, aby płyny były przewożone w plastikowych woreczkach.

Jako osoba interesująca się lotnictwem wiem jak ważne są takie inspekcje i audyty. I o ile w takich przypadkach jak w Lublinie zalecenia mają sens, bo wskazują na konkretne zagrożenia, o tyle w przypadkach takich jak we Wrocławiu, czy ostatnio w Warszawie jest to wg. mnie próba wykazania się przed przełożonymi ile to by robimy, natomiast sensu praktycznego to za bardzo nie ma. W wymiarze praktycznym przekłada się to jedynie na dyskomfort podróżnych. Sam pamiętam wykładanie wszystkich kabelków, złączek, akumulatorów w Warszawie (fotografowie z pełną torbą sprzętu wiedzą o co chodzi).

W takich wypadkach wychodzi z szanownych inspektorów homo sovieticus w postaci najczystszej - to nie urząd jest dla pasażera, a pasażer jest dla urzędu. Smutne, zwłaszcza że mamy dziś AD 2013. 

1 komentarz:

  1. W okolicach kwietnia we Wrocławiu, ojciec w podręcznym przeszedł z litrowym sokiem w kartonie ...

    Także musieli oberwać podczas audytu, bo naprawdę nigdzie takie rzeczy nie przechodzą jak we Wrocławiu.

    OdpowiedzUsuń